Pobierz materiał i Publikuj za darmo
LUB
Gdyby można było wybrać starostę w wyborach bezpośrednich ułatwiłoby to porozumienie pomiędzy lokalnymi politykami samorządowymi - mówi Jan Grabiec, starosta legionowski
Koncepcja powrotu do 49 województw drastycznie spowolniłaby proces budowy społeczeństwa obywatelskiego, w którym uczestniczą obecnie samorządy – mówi Jan Grabiec, starosta legionowski
LUB
Gdyby można było wybrać starostę w wyborach bezpośrednich ułatwiłoby to porozumienie pomiędzy lokalnymi politykami samorządowymi - mówi Jan Grabiec, starosta legionowski
Obok stolicy
Jaki wpływ na sytuację powiatu ma jego położenie w sąsiedztwie z Warszawą?
Jan Grabiec, starosta legionowski: - Z jednej strony jest to dla nas błogosławieństwo. Położenie pod Warszawą sprawia, że jest bardzo duże zainteresowanie zamieszkaniem na terenie powiatu legionowskiego. Dla samorządu to istotne, bo nowi mieszkańcy to wzrost dochodów. Dzięki temu możemy realizować zadania własne efektywniej. Dobrym tego przykładem jest to, że jesteśmy w krajowej czołówce jeśli chodzi o zainteresowanie inwestorów.
Sąsiedztwo z Warszawą to również problemy. Życie wielu mieszkańców jest skoncentrowane na tym co dzieje się w stolicy, często dlatego, że tam pracują. To powoduje, że mieszkańcy nie są zaangażowani w lokalne sprawy. Często też meldują się z dużym opóźnieniem, nawet po kliku latach od zamieszkania w powiecie. To jest dla nas wyzwanie.
Jest jeszcze kwestia dotycząca funkcjonowania aglomeracji. Mam na myśli problemy ze zorganizowaniem transportu zbiorowego. Brak ustawy aglomeracyjnej sprawia, że organizujemy transport zbiorowy wspólnie z Warszawą „metodą chałupniczą”, polegającą na tym, że jeśli ktoś się z kimś dogada, to dojeżdża autobus. Dzieję się tak niezależnie od tego, ilu jest mieszkańców i czy pojawia się potrzeba objęcia ich transportem zbiorowym. Ustawa bardzo by się przydała.
Jak ocenia Pan współpracę władz powiatowych z władzami miejskimi w Legionowie?
- Bardzo dobrze. Jesteśmy chyba rzadkim przykładem tego typu współpracy. Bardzo często miasto współfinansuje zadania powiatowe, ale i powiat od czasu do czasu wspiera ważne przedsięwzięcia inwestycyjne. Ostatni przykład to budowa hali sportowej, zaangażowaliśmy tam własne środki finansowe.
Dołożyliśmy też do budowy dworca w Legionowie - centrum komunikacyjnego, które w dużej mierze jest finansowane ze środków szwajcarskich. Dofinansowujemy też system komunikacji aglomeracyjnej na naszym terenie, nie są to wielkie środki, bo zaledwie ćwierć miliona rocznie. Ale jako jeden z nielicznych powiatów współfinansujemy system transportu.
Jako powiat staramy się prowadzić politykę rozwoju zgodnie z zasadą pomocniczości, subsydiarnie. Wiedząc, że gminy, jako samorządy będące najbliżej mieszkańca, znają jego potrzeby, staramy się często kontaktować z nimi. Od 12 lat funkcjonuje u nas konwent samorządów, w skład którego wchodzą wójtowie, burmistrzowie, starostowie, na którym omawiane są bieżące problemy.
Zmiana struktury płac
Powiat legionowski zagwarantował wszystkim grupom awansu zawodowego nauczycieli średnie wynagrodzenie wyższe niż to gwarantowane Kartą nauczyciela. Z czego wynikają tak wysokie kwoty? Czy Pana zdaniem powiatom łatwiej jest wywiązać się z ustawowego obowiązku niż gminom?
- Może trochę łatwiej, bo powiaty mają mniej szkół i placówek edukacyjnych. Gminy obejmują przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja, w związku z tym u nich skala problemu jest trochę większa. My wyszliśmy z przekonania, że nie chcemy płacić nauczycielom na zasadzie, o której mowa w Karcie nauczyciela - czy się stoi, czy się leży, wyrównanie się należy - to demoralizujące. Dlatego po analizie danych za ostatnie lata postanowiliśmy, że w tych grupach awansu zawodowego, które nie wypracowywały średniej, albo były bardzo blisko tego minimum, zmienimy strukturę płac.
Problem dotyczy zwykle nauczycieli stażystów i kontaktowych, dlatego zmieniliśmy system przyznawania dodatku motywacyjnego. W większości samorządów w Polsce dodatek motywacyjny przyznawany jest procentowo, na etat w proporcji do wysokości wynagrodzenia. A ponieważ stażyści zarabiają połowę, czy nawet jeszcze mniej, wynagrodzenia nauczyciela dyplomowanego, dodatek motywacyjny otrzymują kilkakrotnie mniejszy, nie mówiąc o tym, że na ogół, kiedy zaczynają pracę w szkole, dyrektorzy w ogóle niechętnie przyznają im dodatek. My założyliśmy, że dodatek motywacyjny przyznawany jest kwotowo, a więc niezależnie od tego czy przyznawany jest stażyście, czy nauczycielowi dyplomowanemu. Liczony jest od pewnej stałej kwoty wyrażonej w zł.
Zauważaliśmy, że dyrektorzy chętniej przyznają wyższe dodatki motywacyjne, tym nauczycielom - stażystom czy kontraktowym, tym którzy wykonują dodatkowe zadania na rzecz szkoły. O to właśnie chodzi, temu miał służyć dodatek motywacyjny. Między nimi dzięki temu nauczyciele otrzymują wynagrodzenia za realną pracę wyższe niż to wymagane w Karcie nauczyciela.
Niepotrzebne zmiany
Jak odnosi się Pan do poruszanej ostatnio koncepcji powrotu do podziału terytorialnego Polski na 49 województw?
- Jest to ciekawa idea. Stanowi wyraz tego, że potrzebne są zmiany w systemie samorządowym. Od lat nie pojawiły się nowe rozwiązania, kraj się zmienia, a struktury samorządowe za tym nie nadążają. Myślę, że jest to też wyraz przekonania, że powiat jest mniej intuicyjną strukturą samorządową niż gmina, dużo mniej zrozumiałą dla mieszkańca i do tego słabo dofinansowaną. Jednocześnie nie uczestniczy w dzieleniu funduszy unijnych jak województwa samorządowe. Województwa samorządowe są dla mieszkańców abstrakcją, jeszcze mniej identyfikowalną, ale pełnią ważną rolę, bo dysponują miliardami z pomocy unijnej.
Utworzenie większej liczby województw jednak moim zdaniem absolutnie niczego nie załatwia. Raczej generuje nowe problemy. Patrząc dziś na województwa, które mają problemy z wywiązaniem z się z zadań własnych, widzimy jak wysokie są w nich koszty administracji. Żeby realizować zadania na jakimś poziomie, niezależnie od budżetu, trzeba mieć specjalistów, zatrudnić ekspertów z danej dziedziny. Przy zwiększeniu liczby województw ten problem byłby wyraźniejszy i uważam, że w większości te małe województwa nie byłyby w stanie prowadzić polityki rozwoju.
Oczywiście powstaje pytanie co w tej sytuacji z powiatami. Zakładam, że pomysłodawcy chcą ograniczyć liczbę powiatów lub w ogóle je zlikwidować. Autorzy tego pomysłu chyba nie znają zakresu kompetencji powiatów. Powiat to: administracja architektoniczna, geodezyjna, ewidencja nieruchomości, zadania związane z rejestracją samochodów, ewidencją kierowców, powiatowe centra pomocy rodzinie, opieka nad niepełnosprawnymi czy urzędy pracy.
Wizja załatwienia tego typu sprawy w siedzibie województwa, oddalonej od mieszkańca o 100 -150 km, zamiast w głównej miejscowości powiatu, to absurd, nikt się na to nie zgodzi. Ludzie odebraliby to jak drastyczne pogorszenia obsługi administracyjnej. Ta koncepcja skończyłaby się tym, że powstałoby kolejnych 200-300 filii urzędów wojewódzkich. W praktyce urzędników musiałaby być podobna ilość, by obsłużyć wszystkich interesantów. Poza tym centrum decyzyjne byłoby oddalone o kilkadziesiąt, kilkaset kilometrów, by spotkać się z władzą samorządową - radą (sejmikiem) czy członkami zarządu. To wszystko oznacza, że faktyczna, realna kontrola społeczności lokalnej nad tym, co robi samorząd ponadgminny byłaby mniejsza.
Myślę, że koncepcja powrotu do 49 województw drastycznie spowolniłaby proces budowy społeczeństwa obywatelskiego, w którym uczestniczą obecnie samorządy. Mieszkańcy coraz lepiej wiedzą, jak używać instrumentów władzy samorządowej. Z wyborów na wybory lepiej używają prawa głosu, w okresie między wyborami częściej korzystają z prawa do udziału w referendum czy wykorzystują nacisk na radnych. Szkoda byłoby, bo ten kierunek zostałby zatrzymany. Byłby to przejaw centralizacji.
Wybory na starostę
Co sądzi Pan o koncepcji wyboru starosty w wyborach powszechnych?
- To może być bardzo dobry pomysł. Chciałbym, żeby takie wybory się odbywały. Przede wszystkim ze względu na fakt, iż ludzie lepiej rozumieją, na czym polegają wybory personalne i chętnie biorą w nich udział. Myślę, że wyborcy mieliby większą świadomość, kto odpowiada za to, co dzieje się w powiecie. Obecnie wielu mieszkańców nie wie nawet, kto jest starostą, nie zna działalności powiatu. Wybory bezpośrednie z pewnością zbliżyłyby powiat do obywatela.
Dzisiaj wybieramy się radnych i nie mamy wpływu jako mieszkańcy na to, kto zostanie starostą, jaki będzie rozkład sił, a wybory bezpośrednie mocno by to uprościły. Oczywiście jestem świadom dyskusji, jaka by się rozpętała na temat tego wzrostu znaczenia powiatów w stosunku do gmin, czy rywalizacji między starostami a burmistrzami czy prezydentami.
Moim zdaniem wzmocnienie wyborczej pozycji powiatów wpłynęłoby dobrze na płaszczyznę współpracy samorządowej. Obecnie mamy do czynienia z wieloma napięciami na linii miasto, burmistrz, prezydent – powiat, starosta. Dziś na poziomie powiatowym pojawia się problem: czy starosta reprezentuje swoje własne poglądy, poglądy zarządu czy rady powiatu. Nie sprzyja to klarowności. Gdyby można było wybrać starostę, poznać jego program dotyczący rozwoju powiatu, podobnie jak dzieje się to w wyborach wójta, burmistrza, prezydenta - pewno ułatwiłoby to porozumienie pomiędzy lokalnymi politykami samorządowymi.
Dziękuję za rozmowę.
jc/ Serwis Samorządowy
Pobierz materiał i Publikuj za darmo
bezpośredni link do materiału
Data publikacji | 09.05.2014, 14:48 |
Źródło informacji | PAP |
Zastrzeżenie | Za materiał opublikowany w serwisie PAP MediaRoom odpowiedzialność ponosi – z zastrzeżeniem postanowień art. 42 ust. 2 ustawy prawo prasowe – jego nadawca, wskazany każdorazowo jako „źródło informacji”. Informacje podpisane źródłem „PAP MediaRoom” są opracowywane przez dziennikarzy PAP we współpracy z firmami lub instytucjami – w ramach umów na obsługę medialną. Wszystkie materiały opublikowane w serwisie PAP MediaRoom mogą być bezpłatnie wykorzystywane przez media. |