Pobierz materiał i Publikuj za darmo
Według dr Anny Chmielewskiej kontrakty terminowe są najprostszym przykładem rynku instrumentów pochodnych, który stanowi obecnie bardzo duży segment rynku instrumentów finansowych. Ma on jednak ma trochę mniejsze znaczenie dla inwestorów indywidualnych.
Przytoczyła przykład hipotetycznej akcji marketingowej, która może dać złudzenie, jak łatwo można zarobić na platformach forexowych i jak laicy rynków finansowych mogą wykorzystywać anomalia cenowe.
Jak wyjaśniła, kontrakt terminowy to umowa, w której strony umawiają się, że kupno/sprzedaż zrealizują w przyszłości po ustalonej cenie. W momencie zawarcia transakcji żadna ze stron najczęściej nie musi nic płacić, poza ewentualnym depozytem zabezpieczającym, czyli swoistą gwarancją dla drugiej strony, że wykona przyszłą transakcję.
„Kiedy np. obligując się do zapłaty 10 tys. dolarów, musimy od razu zdeponować na naszym rachunku tylko 1000 dolarów, mówimy o zjawisku dźwigni finansowej - małą kwotą zakładamy się o duże sumy” - tłumaczyła dr Chmielewska.
Jak dodała, platformy forexowe dają najczęściej dostęp do giełdowych odpowiedników kontraktów forward. Te odpowiedniki to kontrakty futures i pozwalają one spekulować, czy kurs danej waluty wzrośnie, czy spadnie. Różnica polega na tym, że zyski i straty rozliczane są na bieżąco (nie rzadziej niż raz dziennie). Inwestorzy mogą kupić lub sprzedać kontrakty na daną walutę, zakładając się o odpowiednio wzrost lub spadek jej wartości .
„Platformy forex to segment, który w pewnym zakresie jest nadzorowany, natomiast należy pamiętać, że zakres kompetencji naszego nadzoru obejmuje, niestety, tylko te podmioty, które są zarejestrowane w Polsce. W ramach paszportu europejskiego możliwe jest transgraniczne świadczenie usług, wobec tego nie zawsze wiemy dokładnie, na jakich zasadach działa dana platforma forexowa” - powiedziała.
Dr Chmielewska wyjaśniła, że niektóre platformy spekulacyjne niejako „wymykają się spod skutecznego nadzoru finansowego” i wielu nadzorców europejskich zwraca uwagę na „agresywny marketing, czyli budowanie przeświadczenia, że każdy może na tym rynku zarobić”.
Podkreśliła, że na rynku forex zaobserwować można działania marketingowe firm reklamujących się niekiedy jako doradcy inwestycyjni. Dla zilustrowania przedstawiła hipotetyczny przykład, gdzie nowa firma finansowa zatrudnia analityków, którzy przygotowują analizy, np. jak zmienią się kursy konkretnej waluty w stosunku do dolara.
„Następnie do 100 tys. Polaków wysyła informację, że otrzymują bezpłatnie dostęp do platformy elektronicznej obrotu kontraktem futures na parę walut, np. dolar - koreański won, i zostaną nauczeni, jak inwestować” - powiedziała dr Chmielewska. Osoby te mają wyobrazić sobie, że zainwestowały 10 tys. dolarów zgodnie z rekomendacjami firmy.
Kolejny krok w działaniu takiej firmy to wysłanie do połowy z tej grupy, czyli do 50 tys. osób, rekomendacji analitycznej sugerującej, żeby założyły wzrost kursu wona, a do pozostałych 50 tys. sugerujące obstawienie osłabienia kursu. Do każdego z dwóch zestawów przygotowane są również raporty z argumentami za każdym rozwiązaniem.
Jak tłumaczy dalej dr Chmielewska, po miesiącu firma sprawdza, jak faktycznie zmienił się kurs pary won-dolar. Wie dzięki temu, której grupie „zarekomendowała” dobrze, a której źle. „Następna przesyłka idzie już tylko do grupy 50 tys. szczęśliwców, którym najpierw „doradzono” dobrze. Ta grupa również dzielona jest na pół, tym razem z podparciem, że poprzednim razem mieli rację, więc może zdecydują się zasubskrybować analizy firmy” - zaznacza.
Po tym czasie do firmy „doradczej” zaczynają spływać pierwsze przychody ze sprzedaży za raporty. Dla nieprzekonanych znowu wysyłane są rekomendacje - dla połowy, że kurs się umocni, dla połowy, że osłabi. Po kolejnym miesiącu jest 25 tys. klientów, którym dwukrotnie dobrze doradzono.
„Dlaczego na rynkach finansowych można przygotować wiarygodnie wyglądające raporty analityczne mówiące o spadku i wzroście kursu? Jest tak dlatego, że spora część rynków finansowych to tzw. rynki efektywne, czyli takie, na których ceny odzwierciedlają wszystkie możliwe informacje. A na takich rynkach ryzyko czy szansa, że ceny (zwłaszcza w krótkim okresie) zmienią się w jedną lub w drugą stronę jest zbliżone, mniej więcej +pół na pół+” - wyjaśniła dr Chmielewska.
W takich warunkach - jak podkreśliła - ci, którym wydaje się, że im kilkakrotnie dobrze doradzono, stają się bardzo łatwym „łupem marketingowym”, firma może znaleźć wśród wielu z takich osób subskrybentów swoich analiz. Oczywiście nie każda firma działa w ten sposób, jest wiele firm profesjonalnych - osobie indywidualnej trudno jednak bez wysiłku je odróżnić.
„Są też jednak oszuści i powinniśmy być świadomi, że tacy istnieją, należy więc z pewnym dystansem odnosić się do reklam czy strategii mówiących o tym, że można rynek oszukać i na rynku zarabiać” - dodała. Ponadto zasugerowała, by zawsze przed korzystaniem z usług finansowych sprawdzać rekomendacje oraz upewnić się czy np. na stronie KNF nie ma opublikowanych ostrzeżeń dotyczących firmy, z której usług można skorzystać.
Ekspertka prowadziła 21 października br. warsztat pt. „Rynek kapitałowy bez tajemnic” w ramach szkolenia dla dziennikarzy „Prasowa Akademia Pieniądza XXI”.
Projekt PAP21, jest realizowany przez Polską Agencję Prasową wspólnie z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.
Pobierz materiał i Publikuj za darmo
bezpośredni link do materiału
Data publikacji | 23.11.2017, 15:53 |
Źródło informacji | Kurier PAP |
Zastrzeżenie | Za materiał opublikowany w serwisie PAP MediaRoom odpowiedzialność ponosi – z zastrzeżeniem postanowień art. 42 ust. 2 ustawy prawo prasowe – jego nadawca, wskazany każdorazowo jako „źródło informacji”. Informacje podpisane źródłem „PAP MediaRoom” są opracowywane przez dziennikarzy PAP we współpracy z firmami lub instytucjami – w ramach umów na obsługę medialną. Wszystkie materiały opublikowane w serwisie PAP MediaRoom mogą być bezpłatnie wykorzystywane przez media. |