Newsletter

Zdrowie i styl życia

Choroby rzadkie i leki sieroce: dylematy, trudności, nadzieje

21.10.2022, 15:01aktualizacja: 21.10.2022, 15:59

Pobierz materiał i Publikuj za darmo

Fot. Akademia Leona Koźmińskiego
Fot. Akademia Leona Koźmińskiego
Choroby rzadkie to nie tylko wyzwanie dla systemów opieki zdrowotnej i olbrzymie trudności dla pacjentów i ich rodzin - i w badaniach klinicznych mają swoją trudną specyfikę. O tym, czy można poprawić sytuację pacjentów z chorobami rzadkimi poprzez większy ich dostęp do leczenia dyskutowali eksperci podczas II Międzynarodowej Konferencji „Badania Kliniczne to MY!”, która odbyła się w Akademii Leona Koźmińskiego 15 października.

Jej organizatorami były Akademia Leona Koźmińskiego, Kozminski Business Hub przy udziale partnerów – Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i CE Bioforum. Przez dwa dni eksperci z różnych dziedzin: medycyny, biotechnologii, zarządzania w ochronie zdrowia, organizacji pacjenckich, branży start-upów i przedstawiciele administracji zajmującej się badaniami klinicznymi, dyskutowali o różnych aspektach postępu naukowego i ochrony zdrowia. Drugiego dnia jednym z najważniejszych tematów były badania kliniczne w chorobach rzadkich i dostęp do leków sierocych.

Choroby rzadkie to takie, na które w populacji choruje mniej niż pięć osób na 10 tysięcy. Charakteryzują się najczęściej ciężkim i postępującym przebiegiem oraz diagnozą w wieku dziecięcym. Zwykle są uwarunkowane genetycznie. Na wiele chorób rzadkich nie ma skutecznych leków. Te, które są, nazywane są „sierocymi”.

Dr Iga Lipska i dr Marta Bednarek z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego podkreślały, że choroby rzadkie to duże wyzwanie w każdym obszarze życia społeczno-gospodarczego z wielu powodów:

  • często te jednostki chorobowe są wciąż mało poznane, nadal wielokrotnie nie jest wyjaśniony ich patomechanizm,
  • bardzo często trudna i długotrwała jest dla pacjentów diagnostyka,
  • same te jednostki chorobowe z uwagi na ich bardzo ciężki przebieg są olbrzymim obciążeniem dla pacjentów i opiekunów, a do tego dokłada się brak skutecznego leczenia oraz polska specyfika - niewydolny system opieki zdrowotnej i zabezpieczenia społecznego,
  • brak centrów, które będą wsparciem dla pacjentów, a także które pozwolą na wielokierunkową opiekę takiego pacjenta (pielęgniarską, fizjoterapeutyczną, psychologiczną), a także wskażą możliwości terapeutyczne dla danej jednostki chorobowej,
  • badania kliniczne leków, które mogłyby być stosowane w chorobach rzadkich są utrudnione z uwagi na to, że z jednej strony – wciąż nie są poznane patomechanizmy wielu z nich, a z drugiej – są bardzo małe populacje pacjentów, które mogłyby brać w nich udział,
  • istnieje dyskusja co do tego, jaka powinna być ścieżka refundacyjna leków sierocych i ile powinny kosztować.

„Mając doświadczenie przyspieszonej ścieżki badawczej, rejestracyjnej i refundacyjnej dla szczepionek na COVID-19, nie zgadzajmy się na obecną sytuację w dziedzinie chorób rzadkich, gdzie w Polsce oczekuje się średnio około 900 dni od zarejestrowania leku sierocego do podjęcia decyzji o jego refundacji. Stawiam wyzwanie każdemu z Państwa, by przeciwdziałać tej sytuacji każdego dnia. Zaledwie w kilku procentach przypadków możemy pomóc osobom z chorobami rzadkimi, ze względu na brak możliwości leczenia w ogóle, więc tam gdzie jest ono dostępne – działajmy!” – apelował lekarz Łukasz Więch, specjalista zdrowia publicznego i wykładowca Akademii Leona Koźmińskiego.

Przeszkód w tym, by poprawić sytuację pacjentów z rzadkimi chorobami jest wiele, a pierwsze trudności pojawiają się na etapie badań klinicznych.

Trudności z prowadzeniem badań klinicznych w chorobach rzadkich

O konkretnych problemach związanych z badaniami klinicznymi z udziałem pacjentów chorych na chorobę rzadką opowiadał dr Jarosław Meyer-Szary z Ośrodka Chorób Rzadkich Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Ośrodek, w którym pracuje, podjął się przeprowadzenia niekomercyjnego badania klinicznego, które ma sprawdzić, czy pacjenci z chorobą Duchenne’a odniosą korzyść terapeutyczną z profilaktycznego stosowania beta-blokerów – znanych od dawna leków kardiologicznych.

Jak wyjaśniał dr Meyer-Szary, choroba Duchenne’a to dystrofia mięśni, ale obciążona poważnymi powikłaniami kardiologicznymi. Jest uwarunkowana genetycznie, występuje tylko u chłopców. Pierwsze objawy zazwyczaj obserwuje się w 4-5. roku życia. Choroba prowadzi do postępującej niepełnosprawności i śmierci w drugiej i trzeciej dekadzie życia.

„To sprawia, że toczymy walkę z czasem. Ale udało się dokonać postępu. Spodziewana długość życia jest dziś większa o 10 lat niż kilkanaście lat temu” – mówił lekarz i badacz.

Podkreślił jednak, że wydłużenie życia pacjentów z tą chorobą sprawiło, że problemy kardiologiczne stają się coraz poważniejsze w tej grupie chorych – to właśnie one są przyczyną coraz większego odsetka zgonów pacjentów. Przy czym wiedza o problemach kardiologicznych w tej chorobie jest znana od dawna, bowiem w jej przebiegu dochodzi do kardiomiopatii i stąd od 8. roku życia pacjenci otrzymują leczenie ACE-inhibitorami, do których dołączany jest kolejny lek – beta-bloker, w razie arytmii.

„Jest w Polsce około 500 chłopców z chorobą Duchenne’a, więc myśleliśmy, że rekrutacja 150 powinna się udać, mamy dobre relacje z organizacjami rodziców. Ale nie udało się” – mówił.

Jedną z przyczyn, jak mówił, jest to, że wielu pacjentów bierze udział w innych badaniach klinicznych, co wyklucza ich z możliwości uczestniczenia w innych. Obecnie gdański ośrodek prowadzi rekrutację także za granicą.

„Problem z rekrutacją jest taki, że jest dużo badań. Na dodatek rodzice liczą na takie badania, które dają nadzieję na wyleczenie. Poza tym, jeśli chodzi o problemy kardiologiczne – to rodzice uważają je za istotne, ale nie uświadamiają sobie ich pełnej wagi” – mówił Dariusz Żebrowski z Fundacji Stop Duchenne, ojciec 14-letniego Wojtka z tą chorobą, który aktualnie jest uczestnikiem jednego z badań klinicznych.

Zdaniem Michała Byliniaka, dyrektora generalnego Związku Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych INFARMA, problem przedstawiony przez dr. Meyera-Szarego jak w soczewce pokazuje problemy badań klinicznych w chorobach rzadkich. Przypomniał, że jest opisanych około 7 tys. chorób rzadkich i zaledwie 140 zarejestrowanych leków sierocych na te choroby. Populacje pacjentów są małe, w związku z tym są kłopoty z pozyskaniem nawet niewielkiej grupy osób do badania klinicznego.

Na dodatek w gdańskim przypadku badanie opiera się na lekach starych, stosowanych od dawna i jego producent prawdopodobnie nie jest zainteresowany promocją takiego badania. W końcu populacja, która będzie – w razie potwierdzenia korzystnego działania leku – przyjmowała go, jest bardzo mała (na niewydolność serca, w której często stosowane są beta-blokery, choruje nawet 2 proc. całej populacji Polski - ponad 700 tysięcy osób, na chorobę Duchenne'a - kilkaset).

„Trudno oczekiwać, że po stronie firmy ktoś będzie chciał w to wchodzić” – mówił Michał Byliniak.

Zwłaszcza, że – jak zaznaczył – z drugiej strony są w badaniach klinicznych leki genetyczne, które dają nadzieję na spektakularne efekty.

Gdańscy naukowcy chcą sprawdzić, czy pacjenci z tą chorobą będą otrzymywać także ten drugi lek, zmniejszy się częstość powikłań kardiologicznych na późniejszym etapie życia. Stąd zaplanowali badanie kliniczne – randomizowane, z placebo i podwójnie zaślepioną próbą, by sprawdzić działanie beta-blokerów w połączeniu z ACE-I oraz określić ich optymalną dawką. Planowali zrekrutować 150 pacjentów. Jak przyznał dr Meyer-Szary, wciąż nie udało się pozyskać tej liczby uczestników, i nie tylko z powodu pandemii, która się wydarzyła w międzyczasie.

„Zaczyna się konkurencja między badaniami. To nie jest tylko problem polski” – wskazał Michał Byliniak.

Uczestnicy dyskusji widzą przyszłość we współpracy międzynarodowej. Jacques Demotes, dyrektor generalny w ECRIN Network - organizacji wspierającej międzynarodowe badania kliniczne w Europie - powiedział, że obecnie w portfolio ECRIN znajduje się 70 międzynarodowych badań, z czego 25 dotyczy chorób rzadkich. Polska Agencja Badań Medycznych (ABM) w tym roku przystąpiła do organizacji, co daje nam szansę na poprawę tej liczby.

Elżbieta Bylina z ABM poinformowała, że jest coraz więcej wniosków na badania w obszarze chorób rzadkich. W ubiegłym roku w toku konkursu Agencja przyznała 100 mln zł na 12 badań niekomercyjnych w tym obszarze.

„Wniosków oczywiście było więcej” – powiedziała.

Długa droga od rejestracji po refundację i rzeczywisty dostęp do leku

Osobnym olbrzymim problemem dla chorych, ich rodzin, ale też systemów zabezpieczenia zdrowotnego są ceny leków sierocych. Ostatnio Polska zdecydowała się refundować „najdroższy lek świata” – stosowaną w rdzeniowym zaniku mięśni terapię genową. Lek podaje się jeden raz i producent wycenił tę jedną dawkę na poziomie ponad 2 mln USD (cena detaliczna). Przy czym, jak zastrzegł Dariusz Żebrowski, podjęcie decyzji o refundacji nie oznacza od razu dostępności leku dla pacjenta - do rzeczywistego wdrożenia upływa sporo czasu.

„Nawet jak dochodzi do decyzji o refundacji, to czas płynie, bo zwykle lek jest dostępny w programach lekowych, trochę czasu mija, zanim pacjent się zakwalifikuje, a na dodatek nie każdy, bo są kryteria włączenia i wyłączenia” – wyjaśniała Iga Lipska.

Np. wspomnianą terapię genową w SMA można zastosować u pacjentów do 6. miesiąca życia i pod warunkiem, że pacjent nie przyjmował innych specyficznych leków stosowanych w tej chorobie.

Dariusz Żebrowski dodał, że osobną kwestią są pacjenci, którzy otrzymują przełomowe czasem leki w badaniu klinicznym. Dopóki trwa, pacjent ma leczenie zagwarantowane, ale w momencie zarejestrowania leku może być z tym trudniej.

„Są mechanizmy, na przykład „compassionate use”, ale w rzeczywistości nie są często stosowane – mówił. - Ja wiem, że mój syn będzie otrzymywał lek do czasu, w którym Europejska Agencja Leków go zarejestruje” - dodał.

Dyskutanci zwrócili uwagę na próbę sił, jaka odbywa się w trójkącie pomiędzy firmami farmaceutycznymi, systemami zabezpieczenia zdrowotnego a pacjentami i ich lekarzami.

„To firmy decydują, kiedy i gdzie składać wnioski o refundację. Jak strona publiczna może reagować na >>launch sequence<

„Launch sequence” to w żargonie farmakoekonomicznym sekwencja składania wniosków o refundację po uzyskaniu rejestracji na dany lek – często firmy składają je w krajach, w których mogą w negocjacjach uzyskać najwyższą cenę, która tym samym staje się punktem odniesienia dla kolejnych krajów, w których składają wnioski o refundację.

Koszty leczenia chorób rzadkich pobudzają wyobraźnię. Ale Dariusz Żebrowski podkreślił, że często się mówi, że leczenie jednej osoby kosztuje 1 milion złotych, a rzadkich chorób jest siedem tysięcy.

„Ale tylko kilka procent może liczyć na jakiekolwiek leczenie!” - podkreślił.

Jego zdaniem koszty ponoszone przez społeczeństwa na leczenie chorób rzadkich powinny być w odpowiedni sposób kalkulowane. Wspomniał o opublikowanej w 2020 roku pracy Berdud i wsp., w której trójka naukowców zaproponowała nową metodę dochodzenia do ceny leku sierocego na podstawie zebranych danych o kosztach wytworzenia leków „populacyjnych” i sierocych.

Wskazują oni, że koszty ponoszone przez firmy na badania i rozwój w sektorze leków sierocych są niższe niż w sektorze tzw. leków populacyjnych m.in. z uwagi na to, że badania kliniczne w ich przypadku są realizowane na bardzo małych grupach uczestników, zaś dane statystyczne wskazują, że większy odsetek badanych substancji trafia do rejestracji na rynku jako leki sieroce w porównaniu z lekami na choroby populacyjne. Z drugiej strony popyt na leki sieroce nie jest siłą rzeczy wysoki, więc producenci mogą nie chcieć prowadzić badań nad nowymi z uwagi na ograniczone zyski z tego tytułu. M.in. dlatego obecnie w Europie producenci leków sierocych cieszą się przywilejem dłuższego okresu wyłączności danych (w uproszczeniu - patentu).

„Firmy chcą wydłużać wyłączność. A dlaczego? A może te koszty nie są wcale takie wyższe niż powszechne?” – pytał Dariusz Żebrowski.

Dr Meyer-Szary zwrócił zaś uwagę, że organy podejmujące decyzje refundacyjne nie powinny patrzeć jedynie na cenę leku sierocego, ale na szerszy kontekst tego, co jego zastosowanie daje; m.in. na przykład możliwość pracy przez rodziców dziecka, możliwość pracy samego dziecka. Elżbieta Bylina podkreśliła zaś, że nikt nie jest winny, że zachorował na chorobę rzadką i obowiązkiem społeczeństwa i administracji publicznej jest zapewnienie mu takiego samego dostępu do terapii, jak pacjentom cierpiącym z powodu chorób populacyjnych.

Michał Byliniak przypomniał, że Komisja Europejska wkrótce dokona przeglądu legislacji, w tym tej zawierającej zachęty do opracowywania leków sierocych. Nie jest wykluczona nowelizacja, a tu pojawiają się koncepcje skrócenia okresu wyłączności danych.

„Na pierwszy rzut oka to raczej nie zachęca” – skomentował.

Jego zdaniem refundacja leków sierocych powinna być realizowana w innej procedurze niż leków populacyjnych, zaś narracja o wysokich cenach tej grupy leków jest błędem.

Dyskutanci zgodni byli, że konieczne jest podjęcie takich działań, które poprawią sytuację pacjentów z chorobami rzadkimi. W podsumowaniu konferencji sformułowane zostały rekomendacje, które mogą w opinii uczestników panelu dyskusyjnego o chorobach rzadkich poprawić sytuację w tej dziedzinie:

  • zwiększenie świadomości społecznej i systemowej istnienia chorób rzadkich i ich całościowych konsekwencji w wymiarze osobowym, rodzinnym, społecznym i finansowym,
  • potrzeba tworzenia organizacji i centrów mających na celu kompleksowe objęcie opieką osób i rodzin dotkniętych tymi chorobami,
  • konieczność stworzenia oddzielnych poza standardowymi mechanizmów pozwalających na szybsze podjęcie decyzji o refundacji leków w chorobach rzadkich.

Źródło informacji: PAP MediaRoom

 

Pobierz materiał i Publikuj za darmo

bezpośredni link do materiału
POBIERZ ZDJĘCIA I MATERIAŁY GRAFICZNE
Zdjęcia i materiały graficzne do bezpłatnego wykorzystania wyłącznie z treścią niniejszej informacji
Data publikacji 21.10.2022, 15:01
Źródło informacji PAP MediaRoom
Zastrzeżenie Za materiał opublikowany w serwisie PAP MediaRoom odpowiedzialność ponosi – z zastrzeżeniem postanowień art. 42 ust. 2 ustawy prawo prasowe – jego nadawca, wskazany każdorazowo jako „źródło informacji”. Informacje podpisane źródłem „PAP MediaRoom” są opracowywane przez dziennikarzy PAP we współpracy z firmami lub instytucjami – w ramach umów na obsługę medialną. Wszystkie materiały opublikowane w serwisie PAP MediaRoom mogą być bezpłatnie wykorzystywane przez media.

Newsletter

Newsletter portalu PAP MediaRoom to przesyłane do odbiorców raz dziennie zestawienie informacji prasowych, komunikatów instytucji oraz artykułów dziennikarskich, które zostały opublikowane na portalu danego dnia.

ZAPISZ SIĘ

Pozostałe z kategorii