Newsletter

Zdrowie i styl życia

Nauka medycyny? Nie chodzi o liczby, ale o jakość

16.01.2024, 08:00aktualizacja: 16.01.2024, 09:18

Pobierz materiał i Publikuj za darmo

Fot. PAP/S. Leszczyński (1)
Fot. PAP/S. Leszczyński (1)
Czy mamy do czynienia z pogorszeniem jakości kształcenia kadr medycznych? W jaki sposób zachęcić młodych, by składali papiery na uczelnie medyczne, a farmaceuci nie odchodzili z zawodu? Z jakimi wyzwaniami zmierzą się w najbliższych latach pielęgniarki i położne? Co pozostaje złotą zasadą kształcenia? – na te pytania szukali odpowiedzi eksperci podczas konferencji prasowej „Wyzwania w medycynie na rok 2024”.

Jednym z podjętych podczas spotkania zorganizowanego przez „Puls Medycyny” tematów był temat kształcenia kadr medycznych. Postawiono diagnozę, ale też wskazano na wyzwania, które stoją przed studentami, wykładowcami i szerzej - całym systemem ochrony zdrowia.

Prof. Stojko, prorektor ds. studiów i studentów Śląskiego Uniwersytetu Medycznego podkreślił, że na zagadnienia dotyczące kadr medycznych można spojrzeć z punktu widzenia zapotrzebowania na kształcenie oraz jakości samych studiów, czyli m.in. kompetencji nauczycieli akademickich czy dostępnych zasobów dydaktyczno-naukowych. 

„Musimy sobie zdawać sprawę, że uczelnie, które od dawien dawna kształcą lekarzy, mówiąc trywialnie: nie są z gumy” – zaczął profesor.

Dodał, że dysponują one ograniczoną liczbą miejsc dla studentów. Z drugiej strony coraz bardziej odczuwalny jest brak nauczycieli akademickich. Przypomniał, że pierwsze trzy lata medycyny to faktycznie nauka teorii, a nie praca przy łóżku pacjenta, dlatego tak ważne jest zapewnienie dydaktyków, którzy posiadają doświadczenie, kompetencje i wiedzę. Gra toczy się o to, by osoba, która opuszcza mury uczelni była „pełnowartościowym pracownikiem ochrony zdrowia”. Niepokojące jest to, że młodzi ludzie nie garną się do tego, by pozostawać na uczelniach i pracować ze studentami. 

„Niestety odsetek osób, który podejmuje ten trud, a następnie – wcześniej bądź później rezygnuje – jest bardzo duży” – zaznaczył prof. Stojko. Dochodzi też fakt, że kadra dydaktyczna, podobnie jak społeczeństwo, starzeje się.

Eksperci zgodzili się, że wielkim wyzwaniem jest zapewnienie wysokiej jakości kształcenia. Istotne jest to, by studenci i wykładowcy mieli dostęp do nowoczesnych metod kształcenia, pomocy dydaktycznych, dobrze wyposażonych sal i nowoczesnej infrastruktury. Ale to jeszcze nie wszystko, by z uczelni wychodzili dobrze wykształceni ludzie. Jedna rzecz musi temu przyświecać i pozostać złotą zasadą kształcenia – bezpośrednia praca z pacjentem. 

Czeka nas spadek jakości kształcenia?

Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów zwrócił uwagę na ostatnie kontrowersje wokół tworzenia nowych uczelni medycznych. Niektóre z nich nie otrzymały pozytywnej oceny Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Pojawiły się dysproporcje w jakości kształcenia przyszłych medyków, bo nowe uczelnie często nie posiadają wystarczających zasobów dydaktycznych i infrastrukturalnych (trzeba np. dojeżdżać na zajęcia do prosektorium ponad 200 km, nie ma mikroskopów, odbywają się tylko wirtualne zajęcia z anatomii), brakuje też nauczycieli akademickich, a ci którzy prowadzą zajęcia - zdarza się - że nie posiadają odpowiednich kompetencji. Równocześnie Goncerz przypomniał, że pojawiły się nowe standardy kształcenia, które znoszą limit dotyczący liczebności grup, w szczególności grup klinicznych, w których pracują studenci „idąc do pacjenta”. Do niedawna jeszcze takie grupy nie przekraczały sześciu osób i to pozwalało zachować komfort pracy. Teraz takiego limitu nie ma. Dopiero na ostatnim roku pojawia się ograniczenie dla takich grup do pięciu osób, a w uzasadnionych przypadkach - do ośmiu. 

Kolejny problem? Od trzeciego roku zaczynają się zajęcia kliniczne, a nowe standardy – jak zauważył przewodniczący Porozumienia Rezydentów - dopuszczają, że mogą się one odbywać w całości w centrach symulacji.

„Jeśli dobrze rozumiem, można spełniać standardy kształcenia prowadząc zajęcia w dwudziestoosobowej grupie w centrum symulacji” – podsumował.

Prof. Stojko odniósł się do tego wskazując, że uczelnie mają rzeczywiście „pewną dowolność, jeżeli chodzi o kształtowanie konkretnego programu i rozłożenie akcentów”, ale chodzi tutaj o uczenie praktycznych umiejętności przyszłych medyków. Powstaje jednak pytanie. Czy nowoczesna technologia wystarczy, by oddać pacjentom świetnie przygotowanego do pracy lekarza? 

„(Studia – przyp. red.) zaczynamy od praktycznej nauki przedmiotów związanych z podstawami medycyny (…) Ciało ludzkie jest najlepszym atlasem anatomicznym, jeżeli chodzi o naukę. Żaden stół anatomiczny tego nie zastąpi, mimo że mówimy o technice, warstwowym obrazie” – zaznaczył ekspert.

Dodał, że na początku rzeczywiście był zachwyt nad tymi wszystkimi rozwiązaniami technologicznymi, ale najważniejszy jest kontakt z żywym człowiekiem. Wartością tych nowoczesnych rozwiązań jest oczywiście stworzenie interprofesjonalnego zespołu. 

„Staraliśmy się połączyć pielęgniarkę, położnika, diagnostę laboratoryjnego, farmaceutę i dać im pewne zadanie. To kwestia na razie na poziomie centrów symulacji. To jest początek. Próbujemy tego nauczyć. A jak to będzie wyglądać, życie pokaże” – podsumował prof. Stojko.

Równia pochyła w kształceniu?

Zdaniem ekspertów jakość kształcenia będzie spadać. Należy się tym zająć w tej chwili, by pacjentem zajmowali się jedynie dobrze wyedukowani specjaliści. Ostatecznie chodzi przecież o to, by to pacjent czuł się bezpieczny.

Kto zastąpi pielęgniarki i położne odchodzące na emeryturę?

Dr n. med. Anna Janik, położna i wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych zwróciła uwagę, że w ciągu najbliższych pięciu lat staniemy przed dużym wyzwaniem – wiele pielęgniarek i położnych osiągnie wiek emerytalny i odejdzie z zawodu. 

„Na pielęgniarstwie jest bardzo dużo osób już będących w systemie ochrony zdrowia. To nie będzie takie zastąpienie ich wprost” – wyjaśniła wiceprezes NRPiP.

To są często ratownicy medyczni, farmaceuci, dietetycy, opiekunowie medyczni. Ponadto te młode osoby, które kończą pielęgniarstwo wcale nie chcą pracować w szpitalach, wolą zajmować się pacjentami w poradniach. Nowe pokolenie ma też większy problem z kontaktem z pacjentem. A tutaj chodzi o zdobywanie praktycznych umiejętności. 

„My rozpoczynaliśmy praktyki po I semestrze nauki” – wspomina wiceprezes NRPiP. 

Apteka – atrakcyjne miejsce pracy?

Również apteka stała się mniej atrakcyjnym miejscem pracy. Z ok. 35 tys. farmaceutów w aptekach ogólnodostępnych i szpitalnych pracuje 25 tys. Spada też liczba studentów farmacji, a ci którzy podejmują pracę, często z niej rezygnują. Dlaczego? 

Elżbieta Piotrowska-Rutkowska, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej przypomniała, że ta praca nie polega tylko na dyspensowaniu leków (wydawaniu), ale także na ich przygotowywaniu, dbaniu o ich jakość, standardy wytwarzania, a w szpitalu na pracy w zespołach interdyscyplinarnych. Wielu z nich jednak odchodzi z aptek, bo nie widzi ścieżki rozwoju zawodowego, wypala się. Podejmuje pracę w hurtowniach farmaceutycznych, badaniach klinicznych, szpitalach. W tym ostatnim miejscu zmniejszono normy ich zatrudniania (1 farmaceuta na 100 łóżek). Młodzi farmaceuci – jak przekazała prezes NRA - liczą na to, że w końcu ich potencjał zostanie w systemie wykorzystany. Tym bardziej, że ich zawód cieszy się sporym zaufaniem społecznym. Chcieliby oferować pacjentom dodatkową opiekę farmaceutyczną: przegląd lekowy; wsparcie pacjenta, gdy lekarz zaleca nowy lek; usługę „drobne dolegliwości” czy wykonywać szczepienia. 

„Jeżeli umożliwimy rozwój zawodowy farmaceutom, to młode osoby będą podejmowały studia na kierunku farmacja” – uważa Piotrowska-Rutkowska.

Źródło informacji: PAP MediaRoom

Pobierz materiał i Publikuj za darmo

bezpośredni link do materiału
embeduj wideo
POBIERZ WIDEO
Wideo do bezpłatnego wykorzystania w całości (bez prawa do edycji lub wykorzystania fragmentów)
POBIERZ ZDJĘCIA I MATERIAŁY GRAFICZNE
Zdjęcia i materiały graficzne do bezpłatnego wykorzystania wyłącznie z treścią niniejszej informacji
Data publikacji 16.01.2024, 08:00
Źródło informacji PAP MediaRoom
Zastrzeżenie Za materiał opublikowany w serwisie PAP MediaRoom odpowiedzialność ponosi – z zastrzeżeniem postanowień art. 42 ust. 2 ustawy prawo prasowe – jego nadawca, wskazany każdorazowo jako „źródło informacji”. Informacje podpisane źródłem „PAP MediaRoom” są opracowywane przez dziennikarzy PAP we współpracy z firmami lub instytucjami – w ramach umów na obsługę medialną. Wszystkie materiały opublikowane w serwisie PAP MediaRoom mogą być bezpłatnie wykorzystywane przez media.

Newsletter

Newsletter portalu PAP MediaRoom to przesyłane do odbiorców raz dziennie zestawienie informacji prasowych, komunikatów instytucji oraz artykułów dziennikarskich, które zostały opublikowane na portalu danego dnia.

ZAPISZ SIĘ