Newsletter

Zdrowie i styl życia

16. edycja konferencji „Polityka lekowa" - cz 1.

01.12.2023, 15:17aktualizacja: 04.12.2023, 09:21

Pobierz materiał i Publikuj za darmo

Fot. PAP/M. Kmieciński  (1)
Fot. PAP/M. Kmieciński (1)
Raport „Polityka lekowa - rekomendacje ekspertów” był punktem wyjścia do 16. konferencji „Polityka lekowa” zorganizowanej przez „Puls Medycyny”. Kardiologia, onkologia, diabetologia, profilaktyka chorób zakaźnych, gastroenterologia i nefrologia powinny być uznane za priorytetowe w kolejnym dokumencie określającym politykę lekową.

Założenia dokumentu „Polityka Lekowa Państwa” zostały opracowane na lata 218-2022. Po 15. edycji konferencji „Polityka lekowa”, która odbyła się w maju br., w czasie Forum Ochrony Zdrowia w Karpaczu został przedstawiony raport „Polityka lekowa - rekomendacje ekspertów”. 16. edycja konferencji „Polityka lekowa” dała szeroko zakrojoną dyskusję na temat możliwości wprowadzenia przygotowanych rekomendacji.

Dostępność lekowa i zabezpieczenie potrzeb polskich pacjentów - gdzie jesteśmy?

Prof. dr Hab. Marcin Czech, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego zwrócił uwagę, że nowelizacja ustawy refundacyjnej była konieczna, ponieważ zawierała ona błędy. Czasem lekarze musieli wykonać niezłą gimnastykę, żeby zapewnić pacjentowi ciągłość leczenia.

„Obecnie listy refundacyjne będą się ukazywać rzadziej, co zapewni pewną stabilność, inna sprawa, czy nadąży za nowoczesnymi terapiami. Odnośnie do systemu dystrybucji leków - podniesiono marże w hurcie i detalu. Dziś już widzimy, że na pewno ustawę trzeba będzie znowelizować o terapie genowe, bo gdy ją tworzyliśmy te nie były tak popularne. Zapisy ustawy są ważne w zmieniającej się rzeczywistości politycznej” - podkreśla Marcin Czech.

Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu farmaceutycznego - Krajowi Producenci Leków, zwraca uwagę, że w ustawie refundacyjnej zapisano, iż od 1 XI br. powinna być gotowa lista leków produkowanych w Polsce lub z polskich składników, za które pacjenci będą płacić mniej. 

„Niestety, urzędnik resortu zdrowia za pomocą komunikatu oznajmił, że tak nie będzie. To po co nam ustawy, skoro urzędnicy mogą zarządzać naszym państwem za pomocą komunikatu? Liczę, że 01.01. 2024 r. taka lista pojawi się. Nie można blokować wejścia w życie przepisów prawa. Jeśli tak się nie stanie, to kto lub co stoi na przeszkodzie?” - zastanawia się Krzysztof Kopeć.

Jarosław Frąckowiak, prezes Zarządu, partner Zagradzający PEX PharmaSequence, przypomina, że wydatki publiczne i prywatne na zdrowie wynoszą 9 ,2 proc. w krajach OEDC, w Polsce 6,5 proc. Dla porównania w Czechach to 9,1 proc., Bułgarii - 8,6 proc., Hiszpanii 10,4 proc. Według danych GUS w 2022 było 205 miliardów złotych, z czego 25 proc. to wydatki prywatne. Są kraje, gdzie te wydatki są zdecydowanie wyższe. Cel, o którym mówi się od dawna to 7 proc. - dotyczy wydatków publicznych.

„W 2024 r. darmowe leki dla seniorów mogą podciągnąć dane o 1 proc.. Ostatnie lata, trzeba przyznać, przyniosły dobre zmiany dla pacjentów” - podsumowuje Jarosław Frąckowiak.

Michał Byliniak, dyrektor generalny INFARMA, podkreśla, że w 2050 r. 1/3 społeczeństwa będzie w wieku 65 plus.

„To będzie gigantyczne obciążenie dla systemu ochrony zdrowia. Ważna jest stabilność programów lekowych. Tymczasem mamy działanie przepisów wstecz. Polscy pacjenci mają dostęp do innowacyjnych 1/3 terapii lekowych dostępnych na rynku, z czego 80 proc. ma ograniczony zasięg populacyjny” - mówi Michał Byliniak.

Prof. Andrzej Fal, prezes Polskiego towarzystwa Zdrowia Publicznego, zwraca uwagę, że polityka lekowa powinna obowiązywać ponad podziałami politycznymi.

„Liczę na pojawienie się edukacji zdrowotnej. Skoro tak bardzo zmieni się wskutek starzejącego się społeczeństwa jego struktura wiekowa, zabraknie pieniędzy na leczenie. Dlatego już dziś 10 proc. wydatków powinniśmy przeznaczyć na profilaktykę. I powtarzać, że pięć czynników sprzyja rozwojowi chorób: palenie tytoniu, picie alkoholu, zła dieta, brak ruchu i stres. Tylko dzięki profilaktyce możemy ograniczyć choroby wynikające ze stylu życia” - przekonuje prof. Fal.
 
Jakub Adamski, dyrektor Departamentu Współpracy z Biura Rzecznika Praw Pacjenta podkreśla, że pacjenci są bardzo różni, jedni coś zrobią dla profilaktyki, inni nie.

„Chodzi o odpowiedzialność za siebie czy tez współpłacenie za pewne usługi. Od prywatnej służby zdrowia pacjenci mają większe wymagania, mniejsze - od publicznej. Szkoda, że wciąż komunikujemy, jak biedny jest system ochrony zdrowia. Powinniśmy zacząć mówić uczciwie, za co pacjent powinien współpłacić. Część młodszych pacjentów ma wyższą świadomość zdrowia. Co czwarty z nich mierzy sobie za pomocą urządzeń mobilnych różne parametry życiowe. Najważniejsze, żeby czuć odpowiedzialność za własne zdrowie, nie psuć go” - przekonuje Jakub Adamski.

Prof. dr hab. Piotr Dobrowolski z Zakładu Epidemiologii, Prewencji Chorób Układu Krążenia i Promocji Zdrowia w Narodowym Instytucie Kardiologii, członek Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego, wskazuje, że mamy dobre systemowe możliwości leczenia chorób układu krążenia, dostęp do świetnych leków. 

„Trzy główne czynniki ryzyka sercowo - naczyniowego to: podwyższone ciśnienie, niewłaściwy lipidogram, oraz podwyższony poziom glukozy. Konsekwencją tych nieprawidłowości są: udary, zawały. Obserwujemy, że pacjenci po wypisaniu ze szpitala zaprzestają terapii. Musimy zastanowić się, jak poprawić efekt zastosowania się pacjentów do zaleceń, żeby nie mieli wielochorobowości” - mówi prof. Dobrowolski.

Otyłość jako choroba przewlekła

Prof. Mariusz Wyleżoł, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości podkreśla, że nie ma znaczenia, czy dane pokażą nam, że mamy 6 milionów osób z problemem otyłości, czy 8 milionów” - pokazują tak czy siak ogromną skalę, a leczymy tylko kilkanaście tysięcy chorych na otyłość.

„Wciąż jest bardzo niska rozpoznawalność otyłości. Tymczasem jest ona praprzyczyną blisko 200 schorzeń. Lekarze zalecają: jedz mniej, ruszaj się więcej, co w tej chorobie jest przeciwskuteczne. Teraz mamy do dyspozycji skuteczne leki przeciw otyłości” - mówi prof. Wyleżoł.

Ekspert przypomina, że nieodpowiedzialna redukcja masy ciała typu: koleżanka ma ślub, to schudnę 6 kg, prowadzi do otyłości.

„Nie obciążajmy chorych, że są odpowiedzialni za ich chorobę. To przemysł spożywczy jest winien, nieproporcjonalna liczba reklam, nikłość wiedzy co nie jest zdrowe” - apeluje profesor. - „Podatek cukrowy jest bardzo pomocny w leczeniu otyłości, chirurgia, program KOSbar i nowoczesne leki. Ale nadal to wszystko jest kroplą w morzu potrzeb” - dodaje.

Prof. dr hab. Maciej Małecki z Katedry i Kliniki Chorób Metabolicznych Collegium Medicum UJ, uważa, że kontrola wagi pomaga w trzymaniu w ryzach cukrzycy typu 2. Ta zawsze ma związek ze stopniem otyłości. Im więcej pacjent waży, tym ma wyższy poziom cukru i zagrożenie zawałem, miażdżycą, zgonem sercowo-naczyniowym, przewlekłą chorobą nerek.

„Redukcja masy ciała, plus odpowiednia dieta i ruch zdecydowanie zmniejszają ryzyko cukrzycy typu 2” - przekonuje prof. Maciej Małecki.

Prof. Małecki zwraca uwagę na nadużywanie pojęcia insulinooporność. Nadużywają go gabinety prywatne. Pacjenci krążą miedzy nimi, żeby potwierdzić diagnozę. To niepotrzebna ich stygmatyzacja. Wystarczy zredukowanie masy ciała.

„Trzeba przebudować świadomość społeczną na temat tej choroby i zacząć prewencję już od szkoły podstawowej - mówi prof. Małecki.

Z kolei prof. dr hab. Aleksander Prejbisz, prezes ustępujący Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego, podkreśla, ze 44 proc. Polaków ma otyłość wynikająca albo z BMI lub z obwodu brzucha (otyłość brzuszna).

„Otyłość zaczyna się w 20. 30 r. z. Im dłużej pacjent ma nadmierną masę ciała, tym wyższe ryzyko sercowo-naczyniowe. Żałuję, że porady dietetyczne są dostępne w tak niewielu poradniach” - mówi prof. Prejbisz.

Ekspert wylicza, że podstawą zachowania zdrowia jest BMI 25, ciśnienie 120, zdrowy sen i odżywianie, nie palić papierosów, nie pić alkoholu. Jego zdaniem ważna byłaby edukacja przez seriale - wylansowanie mody na zdrowy styl życia.

Elżbieta Brzozowska z Fundacji Zdowie i Edukacja Ad Meritum sama zmaga się z otyłością, jest po operacji bariatrycznej. Podkreśla, że gdy lekarze mówią: schudnij, są to puste słowa. Bo niby jak to zrobić?

„W podejściu do choroby otyłościowej brakuje działań systemowych, edukacji zanim ta choroba rozwinie się. Róbmy wszystko, żeby nie dopuścić do otyłości. Spójrzmy, jak polskie dzieci tyją, w przyszłości mogą chorować onkologicznie. System powinien zrobić wszystko co możliwe, żeby nie było nawrotu choroby otyłościowej. Sama teraz przyjmuję leki, żeby do tego nie dopuścić” - mówi Elżbieta Brzozowska.

„Zredukować masę ciała można szybko, zaś utrzymać wagę jest bardzo trudno. Nie pomoże w tym ani sam lek ani sama operacja bariatryczna. Trzeba pamiętać o redukcji w jak najmniejszym stopniu masy mięśniowej, i w jak największym - masy tłuszczowej. W rozwoju choroby otyłościowej dużą rolę odgrywają zaburzenia hormonalne: rośnie grelina, spada leptyna i LGP1. Każdy lekarz powinien chorobę umieć rozpoznać i leczyć” - mówi prof. Beata Matyjaszek-Matuszek, kierownik Kliniki Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Metabolicznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości.

Prof. Marcin Czech pokazuje, ile kosztuje leczenie otyłości. W Polsce medyczne koszty wynosiły ostatnio 5 miliardów złotych rocznie. Ale to dane są mocno niedoszacowane. Leczenie chorego otyłego kosztuje dwa razy więcej. Koszty pośrednie jak niezdolność do pracy wyniosły 10 miliardów złotych.

„Czyli obecnie wszystkich podatników leczenie otyłości kosztuje 15 miliardów złotych. A Polska ma przecież ogromny problem z otyłością dzieci i młodzieży, więc koszty leczenia będą rosły. Dzisiejsi uczniowie w przyszłości będą pacjentami zarówno lekarzy rodzinnych jak i wąskich specjalistów. Ważący 220 kg pacjent powinien usłyszeć wcześniej aniżeli w klinice bariatrycznej, że cierpi na otyłość. Ważne, aby w walkę z otyłością włączyło się ministerstwo edukacji. Poprzez uczniów będzie pozytywne odziaływanie na całe rodziny” - przekonuje prof. Marcin Czech.

Eksperci są zgodni, że społeczeństwo powinno umieć wsłuchać się w ich wskazówki i wyniki najnowszych badań. Niestety, obserwuje się upadek autorytetów.

„Białe plamy” w leczeniu raka piersi w Polsce

Dr hab. n. med. Elżbieta Senkus-Konefka, prof. GUMed z Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, koordynator Centrum Chorób Piersi Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, przypomina najnowsze dane na temat nowotworu piersi z 2020 r pochodzące z Krajowego Rejestru Nowotworów. Było to 17 tys. (2019 - 20 tys.).

„To rok pandemiczny, więc odnotowano spadek. Tymczasem nowotwory były niewykryte. Przewiduję, że w 2024 r statystyki wzrosną. Gdy w całym cywilizowanym świecie zgony z powodu tego nowotworu spadają, w Polsce rosną - 7 tys. zgonów rocznie. Owszem, populacja starzeje się, ale śmiertelność można obniżyć choćby namawiając kobiety do udziału w badaniach przesiewowych. Zgłasza się obecnie na nie tylko 37 proc. uprawnionych, dla porównania na Islandii zgłasza się 90 proc. Potrzebne jest leczenie w wielodyscyplinarnych centrach opieki. Kobiety nie mogą być operowane przez przypadkowych chirurgów. Nadal zbyt wiele pacjentek zgłasza się w ze znacznie zaawansowaną chorobą” - mówi Elżbieta Senkus-Konefka.

Zdaniem dr hab. n. med. Tadeusza Pieńkowskiego, prof. CMKP, prezesa Polskiego Towarzystwa do Badań nad Rakiem Piersi, kierownika Kliniki Onkologii i Chorób Piersi Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, kierownika Oddziału Onkologii Klinicznej oraz Breast Cancer Unit Radomskiego Centrum Onkologii, kobiety zgłaszają się za późno, ponieważ wciąż mają problemy z dotarciem do specjalistów. Wciąż jest lęk przed rakiem, okaleczeniem, nieprzejrzystą organizacją ochrony zdrowia.

„O ile my, lekarze - onkolodzy, jesteśmy bardzo skuteczni co do indywidualnych pacjentów, o tyle w odniesieniu do działań populacyjnych jesteśmy bezradni. Obecnie 140 tys. kobiet żyje z nowotworem piersi. One cały czas są leczone. Dostępnych jest 11 ośrodków akredytowanych, a ok. 30 ma kontrakt z NFZ jako ośrodki onkologiczne. To zdecydowanie za mało, w dodatku są w dużych miastach wojewódzkich. Jeden ośrodek powinien przypadać na ok. 500 tys. osób. Wybór metody leczenia uzależniamy od wielu indywidualnych czynników; jaki to typ genetyczny nowotworu, w jakim wieku jest pacjentka, czy cierpi na wielochorobowość, czy jest mobilna. Musimy postępować tak, aby leczenie było akceptowalne przez chorego” - mówi Tadeusz Pieńkowski.

Ekspert uważa, ze niewykorzystanym potencjałem są pielęgniarki onkologiczne. One powinny uczestniczyć w konsyliach, udzielać pacjentkom porad.

Dr n. med. Bogumiła Czartoryska- Arłukowicz jest koordynatorem merytorycznym Breast Cancer Unit Białostockiego Centrum Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Białymstoku. Uważa, że powstawanie takich ośrodków jest koniecznością. Oferują leczenie kompleksowe i mają profesjonalną kadrę.

„Najlepiej byłoby, gdyby takie ośrodki miały certyfikację międzynarodową. Ta gwarantuje kontrolę jakości i konieczność prowadzenia baz danych. W takich ośrodkach krótko czeka się na rozpoczęcie leczenia. Jest w nich wymóg zatrudnienia koordynatorów leczenia, którzy prowadzą pacjenta przez proces chorobowy. Jest psycholog, rehabilitacja i kontrola chorego. Tymczasem w małych ośrodkach diagnostyka trwa nawet trzy miesiące, a nowotwór rozwija się" - mówi Bogumiła Czartoryska-Arłukowicz.

Ekspertka podkreśla konieczność leczenia pacjentek w certyfikowanych ośrodkach, ale trzeba nagłaśniać, że one istnieją. A ponieważ lekarzy onkologów od raka piersi nie jest dużo, trzeba współpracować z lekarzami POZ, żeby odciążyli ośrodki. I koniecznie trzeba promować możliwość wykonania mammografii.

Dla dr n. med. Andrzeja Tysarowskiego, kierownika Pracowni Diagnostyki Genetycznej i Molekularnej Nowotworów Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie - Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie, najważniejsze jest, aby było klarowne rozliczanie badania z krwi mutacji w genie BRC1 i BRC2. Z tego względu w prawie powinien pojawić się zapis, że badanie ma się odbyć w trybie ambulatoryjnym, a materiał ma być świeży. Wtedy wynik badań genetycznych będzie wiarygodny, bo materiał z bloczków parafinowych nie jest dobrej jakości.

„Trzeba poszerzyć wiedzę na temat badan genetycznych wśród pacjentów i lekarzy POZ. I nie należy zapominać o profilaktyce w rodzinie pacjenta” - mówi Andrzej Tysarowski.

Największe niezrealizowane potrzeby pacjentów w onkologii

Eksperci wskazali, że pomimo tego, że pojawia się coraz więcej nowoczesnych terapii w leczeniu raka płuc, a refundacją w ramach programu lekowego objęto wiele nowych, innowacyjnych cząsteczek, to jednak wiele do życzenia pozostawia szybkość stawiania u pacjentów diagnozy czy dostępność do samych terapii. Nie w każdym miejscu pacjent otrzymuje je w tym samym czasie. Na rozpoznanie choroby pacjenci czekają - jak pokazują badania - od 3 do 6 miesięcy. Najpierw w kolejce do pulmonologa. Następnie, by wykonać zlecone badania (np. tomografię, bronchoskopię, badania molekularne), a potem na ich wynik. I zazwyczaj potem znowu upływa jakiś czas nim trafią do specjalisty, by usłyszeć diagnozę. A przecież od tego, jak szybko zostanie postawione właściwe rozpoznanie zależy często sukces samej terapii.

„Musimy poprawić szybkość ścieżki diagnostycznej, aby pacjent sprawnie trafił do leczenia” -podkreśliła Aleksandra Wilk, dyrektor Sekcji Raka Płuca Fundacji TO SIĘ LECZY.

Po pierwsze kompleksowa i szybka diagnostyka

Z kolei prof. dr hab. n. med. Joanna Chorostowska-Wynimko, kierownik Zakładu Genetyki i Immunologii Klinicznej w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie, wiceprezydent Europejskiego Towarzystwa Chorób Płuc podkreśliła, że „diagnostyka jest kompleksowym przedsięwzięciem i wymaga holistycznego podejścia”. Równocześnie ekspertka odniosła się do diagnostyki molekularnej, która dotyczy już nie tylko pacjentów z zaawansowanym rakiem płuc, ale także tych we wczesnym stadium choroby. Obejmuje ona zarówno analizę materiału genetycznego, ale też ocenę ekspresji białka PD-L1, która pozwala dobrać pacjentowi odpowiednią immunoterapię. Jej zdaniem ta diagnostyka nie może być robiona wybiórczo, ale musi być wykonana kompleksowo i kompletnie. To podstawa do ustalenia optymalnego leczenia. Pobrany w biopsji od pacjenta materiał biologiczny musi być przebadany w sposób „szeroki”.

„Jedyna metoda, która powinna być stosowana to jest szerokie profilowanie molekularne w rozumieniu sekwencjonowania nowych generacji. Metoda ta pozwala nam jednoczasowo zaadresować wszystkie biomarkery molekularne, a nawet poszerzyć tę diagnostykę o te terapie, które w Polsce, co prawda nie są objęte programem lekowym, ale jest do nich dostęp w ramach RDTL albo badań klinicznych. To standard postępowania wynikający z aktualnych zaleceń Europejskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej” - wyjaśniła prof. Chorostowska-Wynimko. Jednocześnie zwróciła uwagę na to, że w Polsce nadal upływa zbyt dużo czasu od momentu, gdy badanie molekularne raportuje się NFZ, do momentu rozpoczęcia terapii w ramach programu lekowego (średnio to 50 dni). To nieakceptowalnie długi czas” - zaznaczyła.

Wyzwaniem pozostaje też sam dostęp do diagnostyki, również tej najbardziej precyzyjnej. Podobnie jest z dostępem do leczenia w Polsce.

„Może pojawiły się nowe terapie lekowe, ale nie oznacza to, że wszyscy pacjenci mają równy do nich dostęp” - zaznaczyła Dorota Korycińska, prezes zarządu Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej. Przeprowadzono pilotaż Krajowej Sieci Onkologicznej, ale cały czas brakuje raportu z tego, jakie rozwiązania się w nim sprawdziły, a jakie nie. Przez to „cały czas tkwimy w nierozwiązywalnych tych samych problemach”.

Wycena świadczeń

Również sama wycena świadczeń w onkologii wymaga poprawy, bo placówki je udzielające ciągle jeszcze tworząc ścieżkę diagnozowania i leczenia pacjenta patrzą przez pryzmat opłacalności jej późniejszych rozliczeń z płatnikiem. Wolą unikać kosztów, omijają pewne procedury, dlatego nie wszędzie pacjent otrzymuje taką samą opiekę. Niektóre szpitale na przykład nie chcą wykonywać zaawansowanych badań molekularnych, które nie są włączone do programu lekowego, bo obciążają one budżet placówki.

„W mniejszych podmiotach, które nie mają tego zaplecza zasobowego czy kadrowego, czyli nie posiadają wszystkich komórek organizacyjnych, które zajmują się pacjentem od momentu wejścia do momentu tak naprawdę zakończenia jego leczenia, to w tych podmiotach jest różnie (np. z wykonywaniem badań - przyp. red.)” - zaznaczyła dr n. med. Aleksandra Sierocka, kierownik Pionu Monitorowania Świadczeń Medycznych w Wojewódzkim Wielospecjalistycznym Centrum Onkologii i Traumatologii im. M. Kopernika w Łodzi. 

Ponadto - jak wskazali eksperci - wycena świadczeń dotyczących zaawansowanej diagnostyki raka płuca w Ambulatoryjnej Opiece Specjalistycznej jest bardzo niska. Została obniżona o 77 proc. kilka lat temu i nie wystarcza na wykonanie jednej procedury, nie mówiąc już o przeprowadzeniu kompleksowej diagnostyki. Poza tym ośrodek onkologiczny za tę samą procedurę otrzymuje więcej środków niż ośrodek pulmonologiczny.

Wiele pacjentów nadal bez opieki

Prof. Chorostowska-Wynimko, powołując się na wyniki raportu Szwedzkiego Instytutu Ekonomii Zdrowia, podkreśliła, że w Polsce tylko 40 proc. chorych na zaawansowaną postać raka płuca otrzymało jakiekolwiek leczenie. Nadal najwięcej pacjentów chorujących na tę postać raka to osoby uzależnione od nikotyny. Palenie nie tylko zwiększa zachorowanie na raka płuc, ale również, jak wskazała dr hab. n. med. Joanna Didkowska, kierownik Krajowego Rejestru Nowotworów, kierownik Zakładu Epidemiologii i Prewencji Pierwotnej Nowotworów Narodowego Instytutu Onkologii im. M. Skłodowskiej-Curie, ryzyko zachorowania na 15 różnych nowotworów, nawet białaczki. Tymczasem w Polsce są tylko trzy poradnie nikotynizmu przy 8 mln palących osób.

„Martwi nas to, że dostępność do leczenia raka płuc nadal się nie poprawia. Bez wprowadzenia Lung Cancer Unitów, bez poprawy wycen, bez kształtowania konsorcjów diagnozujących i leczących niestety niewiele się zmieni” - podsumowała prof. Chorostowska-Wynimko.

Natomiast prof. dr hab. n. med. Mariusz Bidziński, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie - Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie, konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii onkologicznej podkreślił, że opieka nad pacjentem onkologicznym powinna być scentralizowana, ale musimy najpierw dokładnie określić potrzeby. Ważne jest też to, by koncentrować się na diagnostyce, profilaktyce i badaniach przesiewowych, by wytypować grupy wysokiego ryzyka. Nie chodzi też o samo leczenie pacjenta, ale też o to, by mógł się spokojnie rehabilitować, a przed samą terapią objęty był już - jak wskazali inni specjaliści - prerehabilitacją, która przygotowałaby go na leczenie.

„Nas interesuje pacjent, który wraca do aktywności” - podkreślił prof. Bidziński. 

Źródło informacji: PAP MediaRoom

Pobierz materiał i Publikuj za darmo

bezpośredni link do materiału
embeduj wideo
POBIERZ WIDEO
Wideo do bezpłatnego wykorzystania w całości (bez prawa do edycji lub wykorzystania fragmentów)
POBIERZ ZDJĘCIA I MATERIAŁY GRAFICZNE
Zdjęcia i materiały graficzne do bezpłatnego wykorzystania wyłącznie z treścią niniejszej informacji
Data publikacji 01.12.2023, 15:17
Źródło informacji PAP MediaRoom
Zastrzeżenie Za materiał opublikowany w serwisie PAP MediaRoom odpowiedzialność ponosi – z zastrzeżeniem postanowień art. 42 ust. 2 ustawy prawo prasowe – jego nadawca, wskazany każdorazowo jako „źródło informacji”. Informacje podpisane źródłem „PAP MediaRoom” są opracowywane przez dziennikarzy PAP we współpracy z firmami lub instytucjami – w ramach umów na obsługę medialną. Wszystkie materiały opublikowane w serwisie PAP MediaRoom mogą być bezpłatnie wykorzystywane przez media.

Newsletter

Newsletter portalu PAP MediaRoom to przesyłane do odbiorców raz dziennie zestawienie informacji prasowych, komunikatów instytucji oraz artykułów dziennikarskich, które zostały opublikowane na portalu danego dnia.

ZAPISZ SIĘ

Pozostałe z kategorii